~ ZE ZGRZYTEM ZGRYZU

Krzysztof Maria Szarszewski

 

~ JAK OSET Z OSETII OSTRA… JEŻYNA 

JEŻA JERZEGO GRAFOMAŃSKIEGO Z HYŻNEGO 

   ZE ZGRZYTEM ZGRYZU DZIEWCZYNA

 

Na granicy dnia i pacierzy wieczora 
W ustronnym zaciszu rubieży ugora 
Gdy jeży się jeży pora jak zmora
I włos na głowie się jeżyć zaczyna 
Gdzie lasu obrzeże strzeże perzyna
 
Strumyk niby nożem odcina i trzcina 
Od łąk macierzy z olszyny faszyna 
Wkurzona, lubieżna bieży dziewczyna 
O wdzięcznym i dźwięcznym imieniu… Garażyna
 
Warkocze spręża w kok jak sprężyna 
Nieboże w tej porze kroczy na dworzec 
W niedużym jak z dziurką ciasteczku 
Ni wsi, ni miasteczku… Muszyna 
 
Dużąc się w  konduktorze Wiktorze 
Zbóju, o zabójczym uroku potworze 
Opoju, co grać na oboju w pokoju 
Albinosa murzyna od roku poczyna 
 
Groszy koszyk wymienia w kantorze 
W klasztorze nad morzem, na dworze 
Marzenia dąży spieniężyć u księży 
By polecieć jak księżna na księżyc
 
Przez Racibórz…  róż busz… siwy kurz 
Owąż podróż już nazajutrz zaczyna 
By wyglądać jak człowiek, to powiek 
Czyniąc retusz ów, nakłada ócz tusz
 
I stres straszny przeżywa… przeszywa 
Plan trasy jak Obama oboma oczyma 
Jakuba przyzywa, gdzież Pszczyna ? 
Jak ku Pszczynie dotrzeć z Raszyna 
Szlakiem żalu dzielnicą żuli Żoliborz ? 
Z gażą pieniędzy między Międzybórz 
 
Nim popełni za kwadrans mezalians
Par excellence bez ans… i szans
Rekonesans jak kontredans zaczyna 
Serca jeża uniesień tu leży przyczyna 
Crazy lady…  that's her lady - jeżyna       
           
Irokezem kaktusa stercząca czupryna
Chyża panna jeża, zwierza żołnierza
Spod Sopot a Sopot spod Gdańska
Indiańska… squaw gza Irokeza 
 
Kryształ ząbków szczerzy kruszyna 
Gazdy gniazda gwiazda, gaździna 
Niczym szczotka do włosów… zwierz 
Igolasty… pociesz 'niejszej płci jeż 
 
Ją spotkawszy… jak pociągu się strzeż 
Bystrym wzrokiem roztropnie ją zmierz 
Najpierw wzdłuż… potem wzwyż 
Później wszerz
 
Rzuć poezję… i za lemiesz się bierz 
Nie zwracając uwagi na deszcz 
Ni na plecach na zbyt zimny dreszcz 
Retorycznie nie pytaj… czy chcesz ?
 
Apatyczną 'ż… jest waćpanna jeż ? 
Apetyczną dżdżownicę czyż zjesz ? 
I nie pytaj jej też… czy nie chcesz ? 
Bo odpowie ci… jak waćpan śmiesz
 
Najpospiesz 'niej za pas nogi bierz 
Eż, niepotrzebnie koty z nią drzesz 
Grześ z kłującą o zmierzchu nie grzesz
Lecz uciekaj… za 'pieprz, wanilię i perz
 
Oczy zmruż, buty włóż, żądze skrusz 
Ducha wskrzesz… o żesz Qr 'desz 
Nad Kurdesz 'ami… o żesz !
 
Gdyś nie wiedział… to teraz już wiesz 
Że ryzyko zbyt duże jest… wierz ! 
A przyjemność uniesień i doznań
W podtekście mam na myśli Poznań 
Ma z nią tylko jeż
 
I czyż igieł balejaż… makijaż na twarz 
Beż bez odcieni odmieni anturaż ? 
Oż jakaż potwarz,  plama i blamaż 
Pseudo artystyczny kolaż 
I obrazoburczy, twórczy quasi gwasz 
Akwaforty, tempery, lekkość akwareli 
Oleum, panaceum w panice pani ceni
 
Masz babo plecak… bobo i placek 
I zasmażkę smaż nim ruszysz w wojaż
Zważ owoż, zauważ i zaraz to rozważ
Sakwojaż swój spakuj i pakuj na wernisaż
Boż o innej może porze… nieboże 
I na dworze i osobie sobie pogwarz
                                                              Postscriptum na poste restant'e  (Jerzego)
Tako… jako taki, nijaki żart
Niekrótki, niemalutki literacki frant 
Naskrybany, w pocie siódmym rzeźbiony
Od siódmej do nocy i nie w porę
Z poniedziałku na wtorek 
Dedykowany studentom PWST i 
Teatrów dyrekcji dla dykcji… i żony
 
Napisany w podróży ołówkiem kopiowym 
W gorączce, w malignie, w kaftanie
Prawą ręką na lewym kolanie 
Też nie bardzo zdrowym
W półmroku z racji tłoku w toalecie
W kontredansa transie na trasie 
Tworki - Kocborowo - Świecie 
 
Na dzień dobry i na dobry wieczorek 
Taki sobie i tobie utworek humorek 
Amorek potworek… jak z Tworek 
A czytając życzę
Poplącz(ż)esz jęzorek 
 
⊰Ҝற$⊱ ……………………………………………………… Bottrop ~ 1 czerwca 'O1 
 
 
      ~ BEZ WYRAŹNEJ PRZYCZYNY 
    DALSZY PO'CIĄG DO JEŻYNY
         ODJEŻDŻA Z TORU' UNIA                                 
    KRZYŚNIEPRZAŚNEGO HUMORU
 
Jak oset z Osetii właśnie… ostra 
Jak ocet Olka Kwaśnie… nieznośna 
Jak polskiej husarii jazda zaciężna 
Niemiłosiernie siermiężna księżna 
Harda i chuda siostra… postrach 
Szkółką niedzielną przy niej zda się 
Yakuza… Camorra i Cosa Nostra 
 
Jerzego Jeża dziewczyna jeżyna 
Najlepsza z najlepszych love machin'a 
Mroźna i groźna jak woźna, odważna 
I ważna jak - Bin Laden - poganin 
Na targu żywym towarem… jarzyna 
Pełna pysznych dow'cipnych witamin 
Szaleju… jak rzepa w z rzepaku oleju 
 
Żądna zjeżonych Jerzego zamiarów 
Co w dojrzewaniu nie mają umiaru 
Trafnie swe trefne trufle odkrywając 
I podstępnie rufy rubaszne wdzięki 
Na jego męskie nie bacząc udręki 
 
Jak niejaki Rubens lecz nie Barrichello 
Fantazyjnie z finezją śmiało wyoblając 
Kokieteryjnie… jak króliczek Playboya 
Ars amandi znając… nie jak byle zając 
Choć wiejska z niej jeno dziewoja 
 
Na wzór jak wór siermięgi Rambo 
Z szat szmat wzorzystych jak szambo 
Albo z Aldo Moro… porno horror 
W masce Zorro ćmiąc faję marlboro 
W zieleni przestrzeni odcieni jesieni 
Barw moro od Federica il Moro 
 
Libo od Giuseppe Tomasi di Lampedusa 
W plamy się ubrawszy… w leśnej zaszyła 
Pozornie potworne… udając arbuza
 
Kto pamięta jakże była namiętna 
Smętna i niechętna jak żaba prof. Meduza
Wzrok strzępi sępi… ostry niby piła 
W irokez dzielnie celnie mu sterczący             
 
Długi cętkowany… kosmaty
Rudy, pigwowaty libo piegowaty 
Szpetny… dziwnie sztywnie nieco 
Twardy jak ten Roman's Bratny
 
O dziwo jednak, czy lepiej o wątpliwa dziewico ? 
Niewystarczająco nieprzestraszający 
Oczęta dziewczęcia ni to mrużąc wbiła 
Nieśmiało w mało męskie, kiepskie ciało
 
Myśląc zasie o niebieskich migdałach 
Migdałom owym… i ciału przyjrzała 
Oniemiała z wrażenia… i zadrżała cała 
Na wskroś jakoś wzdłuż czy wszerz bez mała
 
Filuternie z profilu przez ci(u)pkę małą 
Znaczy kaczy wspak… uważnie zmierzyła 
Naiwnie zdziwienie udała i… dała 
Odpocząć oczom… bo nie dowierzała 
 
Do najeżonego ni to nie narzeczonego 
Co w zaparte… a nie poszedł w wójty 
Mój ci on, mi się należy, Jerzy… miłuj ty
„Pogański kraj, pogańskie obyczaje” 
Do rzeczy w narzeczu swym rzecze 
 
Masz dziary mój ty stary… wiarusie 
A jak nowy… jeżynowy Jerzy drogi 
Pnącza plączą żarem żądz, człowiecze 
Splatają tu się ścieżki nasze świrusie
 
Na nogi niebogi bacz żołnierzu srogi 
Należy poleżeć z żołnierzem… nie przeczę
To wiem… lecz pod jeżem żołnierzem ?
Nawet rozumiem… co nie znaczy wierzę 
By wśród zwierzy parzyć się w jeżynach
 
Jam nieregularna i nie nazbyt figlarna 
Niesforna choć potworna dziewczyna 
Chociaż na rozdrożu i nieco nieżądna 
Trochę nieporządna ale nieprzydrożna 
Siostra niepobożna, przełożona położna
 
To w gabinecie przecie ze mną można 
Boś na króliczki z uliczki Koryntu pies 
I szos przydrożne, zdrożne ni pobożne 
Kociaki z Samotraki… ty niewierny 
Głodny aż pazerny niewymiernie jest    
 
O pleców przecież ciągle pleciesz 
Dolnych partiach niewinnej kobiecie 
Dżdż dżdżownicom dżdży na dworze 
A będąc tłem pod oknem twem moknem
 
Pokaż i dokaż jak tokarz mi może potworze 
Swoich możliwości niezmierzone morze 
I dziwacznie dzikich dziku nieudaczny 
Znaczków jakże niejednoznacznych 
Znaczy zbiór z nad Zegrza znaczny
 
Rozbierz, uwiedź, wieczorem nawiedź 
Na skórze… na skwerze w skwarze 
Zbałamuć, uprowadź transzeją na plażę 
Niech bez krzty litości, złości i zazdrości 
Radości z miłości pozazdrości gawiedź
Szalonego jazzu jak z Jamboree damy 
 
I damy udamy… huzarów słuchające 
Session w tak zwanym między 'czasie 
Wyżłopmy roztropnie współszyjąc 
Mój żigolo, drobny dryblerze dryblasie 
Napojów morze energetyzujące
 
Szarżą tyś mi… mój ty ryży Jerzy 
Ciemiężonych rzesz strzeżonych 
Czy strzyżonych przez żony żołnierzy 
I potrzeby nieduchowe odruchowo 
Narowiście spełnisz Waszeć jak należy 
W jakowymś… daj boże nadmiarze 
Jeśli się nie zrażę, chyżo ci rozkażę
 
Nachodź, choć zachodź i wchodź 
Bo choć wewnątrz marznę to marzę 
Że zwierz z cię wylezie wspaniały 
W samowarze rozgrzany na parze 
I w parze ze mną… na łoża ołtarze 
Oddać się ważę w miłości świątyni 
Stanu wrzenia jam to jest sprawczyni
 
Bez użycia Maggi, magii i rozwagi 
Gdyś cały już nagi… chociaż mały mały
Może się odważę i obnażę może 
Aż krew w żyłach się wzburzy 
Jak sodowej morze podczas burzy 
I żądze w instynktów niskich kałuży 
To pojmiesz… że możesz jak Mojżesz
 
Wziąć w malignie jeżynę w malinach 
Kolcami też najeżonych jak jeż 
Pogrzeszyć Jerzy, poswawolić do woli 
Pożądać, pozdzierać... ot po' pitolić 
 
Bież ku mnie i bierz… bo umiesz i chcesz 
Mieć moc co noc rozkosznych uciech 
W mej gorącej… starej Nowej Hucie
Albo na piętrze… na górze, na chórze
 
Zażyłą relację intymną… rajfurze 
Dla cie bracie 1OOsu(kie)nek przedłużę 
I jak zasłużę popieszczę ciut jeszcze 
W ulubionej figurze nim oczęta zmrużę
 
Byle byś w atrium poporuszał Waszeć 
Jak dużym atrybutem w małym bucie 
I chucie nasze czardaszem nacieszyć 
By śpiącą potem pokotem za płotem 
Móc po łacinie, a możesz w suahili 
Niewinną, naiwną… dziwnie inną 
Rozgrzeszyć po uniesień chwili
Pocieszyć, rozśmieszyć, milić
In nomine patris… et filii
Et spiritus w san'grii
Ech… by wychylili
Znaczy wypili
 

⊰Ҝற$⊱ ……………………………………………………… Bottrop ~ 2 czerwca 'O1

Oceń ten tekst
Krzysztof Maria Szarszewski
Krzysztof Maria Szarszewski
Wiersz · 1 kwietnia 2019
anonim