zaufanie

Yaro

pragnę pić zlizuję zroszone ściany 
ugięte nogi nie pozwalają wstać 
padam wokół strzykawki ostatni strzał 
na głodzie zapadam w sen 

 

obdarty z życia 
nakryty wstydem 
ulica kocha synów co 
śnią nie widząc prawdy 
przechodnie wyciągam dłonie 
żebrząc o śniadania kęs 

 

pogodzony z losem 
mówię że jest dobrze nigdy gorzej 
na antypodach wchodzę z trudem po schodach 
życie pominęło mnie po drodze 
zdradziłem rodziców zabijając siebie

 

Boże ufam Tobie

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Fatalny 1 głos
Yaro
Yaro
Wiersz · 17 lutego 2019
anonim