dośnienie

Grzesiek z nick-ąd

 Kiedy Mona wychodzi z obrazu

gubi szpilki jak grzyby przed deszczem,

z tajemniczym uśmiechem na twarzy

obiecuje, że będzie dziś wierszem.


Biodra płyną falami jeziora

w mgieł ukryte białych koronkach,

piersi prężą się w metaforach

delikatnych jak wolność skowronka.


Ciała rytmu szukają, a dłonie

to co święte czynią mniej świętym,

jak komety na nieboskłonie

dochodzimy oboje do puenty.


Potem Mona wraca do ramy

a ja wracam do planów drogowych.

Tylko chwilę się sobą kochamy,

ale z każdą chwilą od nowa.


 

 

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Doskonały 1 głos
Grzesiek z nick-ąd
Grzesiek z nick-ąd
Wiersz · 10 lutego 2019
anonim