Klementyna I

Patryk Robacha

Klementyna I

 

jam zabity, wieś spalona
oto leżą moje zwłoki 
tu - na drodze, w lepkim błocie 
śmierć je tuli w swych ramionach

 

wczoraj jeszcze, kiedy żyłem 
chłopem byłem tej dziewczyny
krzepkiej, żyznej Klementyny
mną, jak car, rządziła mężnie 
samowładnie, niepodzielnie  

 

myśmy z nią kochali życie 
ciut zanadto, wbrew krytyce 
ześmy byli, wódkę pili   
żeśmy w żyto wciąż chodzili 
ciągle przez nas w siole wrzało 
aż się stało, co się stało 

 

bunt podniosła gawiedź wiejska 
kosy sierpy do rąk wzięto 
rżnąć nas chciała ćma plebejska
jak się oprzeć takim mentom?

    

 ----

 

Klementyna II

 

szła środkiem wsi

moje zwłoki ciągnęła za nogę 

w lewej dłoni trzymała pochodnię,

którą podpalała słomiane chaty 

 

a wyraz twarzy miała taki, 

jakby chciała wołać

"kocham cię, życie" 

 

Oceń ten tekst
Patryk Robacha
Patryk Robacha
Wiersz · 5 stycznia 2019
anonim