cholernie straszne są dni w depresji

Yaro

upłynęło wiele lat 
wiatr wiał w Wiśle masa wody
kłody  gałęzie czarne liście na brzegu
czułem chłód  strachu jakby był wieczny 
bałem się przez szarość dni  

 

nie opuszczałem czterech ścian 
muzyka na uszach w centrum ja 
kilku dźwięków na pięciolinii których się nie boję

doświadczałem dyskomfortu
 jakby inny sort


walczyłem z demonami przegrywałem 
nieśmiały wstydziłem się siebie
a inni wstydzili się mnie

zaniedbany opuszczony przez świat 
oprócz żony nikt nie podał 
szczerze ciepła dłoni 

śmiech był ze mnie 
myślałem żeby odejść


skończyć pewien rozdział
by spisał ktoś to był on 
chłopa szkoda

 przyszedł do mnie On
ścisną mą dłoń 
powiedział idź i nie grzesz 
upadek człowieka zabija ducha 

gdy uwierzysz
nic nie powstrzyma cię przed życia snem

 
najważniejsza rodzina 
podnieść człowieka gdy upada

są rzeczy o których nikt nie wspomina 
ważne by iść do przodu mimo niepogody 
wytrwale biec w bólu

w pocie na czole wzbić się  

ponad fale na głębiny 


kochać Boga gdy w nas mniej 
w małości tu na dole

 

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Doskonały 1 głos
Yaro
Yaro
Wiersz · 20 czerwca 2018
anonim
Usunięto 1 komentarz