Podróże: Hiszpania – Granada Alhambra

Janusz Gierucki

 

 

 

W grudniu w Granadzie jest zimno.

Nie ogrzało mnie nawet łóżko powabnej Marokanki.

Zresztą w grudniu w wielu miejscach bywa chłodno.

I nawet śpiewał o tym Pan Cohen.

Lecz ja do dzisiaj nie mogę zrozumieć

jak mogłem wstać w Granadzie z katarem?

Całą noc intensywnie myśląc o pięknej Nawal!

 

Może dlatego ,że poprzedniego wieczoru

piliśmy ciężką malagę?

Bo przecież nie mogła mi zaszkodzić fajeczka haszyszu!

Wypalona w miłym marokańskim towarzystwie.

 

W Polsce mamy zwyczaj zachłystywać się czasem zaborów.

Nieco skromności przydałoby nam porównanie historii Hiszpanii.

Gdzie ścierały się wpływy Kartaginy i plemion Wandali.

Aż Maurowie przynieśli tu z sobą inne zdobycze

zamiast wojen, które przeorały ten kraj.

Dając mu naukę i filozofię i architekturę.

I jakiegoś porządku mir.

Łącząc wyznawców wielu wiar.

 

Oczywiście przeszkadzało to jak zwykle

religii „jedynie słusznej”, katolickiej.

Maurowie w obronie przekształcili w dom

to co planowano początkowo tylko jako garnizon.

Tworząc założenie pałacowe Alhambrę.

A przypomnę tylko, że w tym samym czasie

Konrad Mazowiecki sprowadził nam na łeb krzyżaków.

 

Oczywiście aby wejść do Alhambry zabrakło biletów.

Bo wejście jest ściśle reglamentowane.

A mieliśmy tylko jeden dzień na zwiedzanie.

Więc weszliśmy do środka po polsku.

Dzięki tylnej bramie.

Wcześniej z Albaicine strony zrobiłem rozeznanie

bowiem widać to założenie z tarasów starówki Granady-

jak na dłoni.

 

Wiec kierowałem się od razu w stronę ogrodów.

Oczywiście po drodze korzystając z murów chłodu.

Oficjalnych budowli.

 

Lecz najbardziej mi szło o ogrody.

Bo to co najpiękniejsze w Alhambrze-

stworzono dla kobiet.

Założenie haremu oparto na prostokącie

a budowle wokoło i sadzawki-

na jego proporcji.

Z jakże niewidocznym zwiedzającym

kunsztem inżynierii nawadniającej.

 

A wszystko obsadzone drzewkami pomarańczy

mirtem , mirrą i jaśminem.

Zapach więc był odurzający lirycznie

i sprzyjał rozmyślaniom.

Że jak nigdzie indziej splata się tu wizja

i architekta i poety.

Albowiem jest w tej budowli niejeden portyk co sprawia

że filigran pałacu osiągnął architektoniczną świetność

i współzawodniczy z nieboskłonem o piękno.

 

Zaś inskrypcje poety Ibn Zamraka na pałacowych murach

są jak hymn wolności bo mówią wprost - nie jako metafora:

„Każdy, kto jest posłuszny prawom miłości swoimi oczami

wie, że prawem jest złamanie weta nałożonego przez cenzora”.

 

Jakże w tym ogrodzie miałem miłe spotkanie z Avicenną

co przybył mi w sukurs rozmyślaniom o potędze swobody myślenia

i zawarł to w swoich księgach o czterech żywiołach

które są nieustanną permutacją i świata tego podstawą.

(Chyba nikomu nie udało się piękniej tego muzycznie oddać

niż chłopakom z Third Ear Band..)

 

Kiedy Avicenna szerzył już swą naukową wiedzę

w całym świecie arabskim i dalekiego wschodu-

Mieszko polował jeszcze na żubry i podstawy państwa Polan

tworzył ze sprzedaży niewolników.

Wygląda jednak, że także miał jakiś wkład w rozwój etyki

bo z tych niewolników czynił perpatetyków

choć zapewne rozważania te z reguły kręciły się wokół ich bytu..

 

Nim wyrzucono mnie z tego rajskiego ogrodu

wypiłem jeszcze wino i wypaliłem fajeczkę haszyszu z Hafizem.

Bo nie odczułbym bez strof tego duchowego sybaryty - pełni

powabu flory wzorowanej na ogrodach Semiramidy.

I tej refleksji, ze dzieje tego świata tworzą silne osobowości

kierujący innymi dla swego szaleństwa lecz których czyny jedynie

zawsze oceniać możemy - potem..

 

Czy zatem znaczy coś słowo filozofa lub poety – najpierw?

Nim powstanie przyzwolenie na brutalną przemoc i zgoda

na niweczenie etyki zasad – dlatego, że można?

 

Ująłem w dłoń pomarańczę nim opadła na ogrodu murawę.

Czy powstrzymałem grawitację?

 

 

Oceń ten tekst
Janusz Gierucki
Janusz Gierucki
Wiersz · 4 maja 2018
anonim