Maria

Janusz Gierucki

(przyczynek do speleologii)

 

 

Od dzieciństwa lubiła spotkania harcerskie.

I zawsze była drużynową.

Uwielbiała nocne warty.

Podniecały ją biegi przełajowe.

I zawody ekstremalne i przepaście.

Później zaś , już z w czasie studiów

postanowiła wciskać się w jaskinie.

I to jej się najbardziej spodobało.

I tak jej to już zostało.

 

Maria była kobieta surową.

Trzymała mnie krótko.

Za każdą czynność dobrze wykonaną

przyznawała mi sprawność.

W jej rozumieniu - czułości odznakę.

Za posprzątanie – wspólna kąpiel w wannie

(domyślnie - jej pleców szorowanie)

Za umycie naczyń – nagradzała mnie buziakiem

Seks zarezerwowany był wyłącznie

za wywiązanie się z najtrudniejszych zajęć

(np. mieszkania pomalowanie ).

Zwykła to ujmować ad vocem per procura-

per aspera ad vulva.

 

Maria nie tylko słała pościel perfekcyjnie

ale także żądała - aby, nawet gdy ona się pod nią znajduje

tworzyła płaszczyznę o gładkości nieskazitelnej.

A ja także od dzieciństwa miałem lęki

gdy pościel była pofałdowana.

Taka fobia - czasem bez snu do rana.

 

Właśnie byłem po tapetowaniu.

 

Wiedziałem, że ta noc będzie trudna.

Musiałem zadbać aby pościeli żadna fałda nie zdominowała.

Wziąłem więc w ręce oskard i założyłem czołówkę.

Na szczęście działała.

 

Dobrze się stało, że Alicja podarowała mi onegdaj

tę małą buteleczkę z której łyk wystarczy.

Zamiast duży - szybko stałem się mały.

Lecz bez skutków ubocznych.

Mały byłem, lecz niezmiennie twardy.

I z tym zajebiście twardym kutasem

rozpocząłem tę peregrynację.

Pełen dobrego samopoczucia.

 

Wyruszyłem się od razu, bez zbędnej zwłoki.

Lekko, w trakcie podróży trącały mnie Marii włosy

łydek , ud i zwieńczenia nóg.

Maria z zasady nie goliła cipki.

Taki miała naturalny styl.

 

Aż dotarłem do „Jaspisowej Jaskini”

i chroniącej jej „ Rubinowych Wrót”

jak zwykle piszą kiepscy poeci.

 

Lecz był to tylko przystanek

signum entre które brzmi:

O , ozdobo haremów

w które kutas co i raz uderzał!

Jakże cię otworzyć?

(A wy poszukajcie sobie sami co sam Hafiz

wcześniej był uprzejmy nam o tym powiedzieć).

 

Ja szybko nalazłem na zwieńczeniu „Jaspisowej jaskini”

mały guziczek, który co prawda

dopiero po trzykrotnym naciśnięciu

jaskinię piczy otwierał..

Lecz trzeba było jeszcze słowa zaklęcia rzec-

„A tak chotiełobys wtjanutsja

w szto to w miajkogkoje , w zienskoje”..

Bo hasło to było - kurwa mać!

przemyślnie zadane przez Majakowskiego!

 

Nie trzeba zaraz młota, aby przekonać

że język giętki zawsze szybko powiększy

zbyt powoli rozchylającą się szparkę..

Szybciej niż rękoma.

Bo Maria nagle zrobiła mi psikusa

mniejszymi wargami chwytając za palec.

Aż oskard mi wypadł.

 

Dobrze naciśnięta vagina nieco się ślini .

Dlatego ślizgając się , lecz śmiało

po rozchyleniu „rubinowych warg”

prosto w waginy mrok wchodziłem.

I, jak powiada Kochanowski

przemykałem się wszędy.

Podobno niby w Raju.

Kompletnie nie zakrywszy żyły.

 

Bo czołówki światło dodawało mi odwagi.

Gdy po pierwszym rzędzie pasów kegla

przejść mi przyszło, stawałem nogi ostrożnie.

Pomiędzy grzybkami.

Niekoniecznie fluorescencyjnymi.

Każde stąpnięcie bardziej mnie ośmielało.

To było trochę jak gra na instrumencie.

Tu naciśniesz, tu zaś przytrzymasz

a dźwięk się sam niesie.

Choć czasem bywał ton fałszywy ..

 

Bo nagle wszędzie ujrzałem ukrzyżowane plemniki.

O nieszczęśni- córki i synowie !

Płakałem, widząc ślady mojej dawnej

nietrafionej wizyty.

Zaraz nieco dalej ujrzałem cystę

wielką jak ołtarz w katedrze!

Zaś nadżerka szyjki macicy

podobnie przeraziła..

Nagle to ja stawałem się obcym

i niepożądanym w tym świece bolesnej destrukcji.

Jak wizje Gigera.

 

I wtedy dopiero zrozumiałem

dlaczego tak wielu kobiet

seks w żaden sposób nie cieszy.

No może z wyjątkiem masochistek.

Ale do tego trzeba też sadysty.

Dlatego podarowałem sobie

rekonesans macicy!

 

Powrót był jak z wizji Broniewskiego.

Szedłem ze spuszczoną głową

lecz kroku przyspieszałem.

O, gdzież te niegdysiejsze cipki?

Co przyjmowały nas tak śmiało!

Kusząc ponętnym lecz niewidocznym wnętrzem

i dysząc-

           jeszcze,

                    jeszcze,

                              jeszcze!

Aż chciałoby się tam wejść cały..

 

Bo jak onegdaj mi opowiedziała

pewna dama swobodnego obyczaju-

niektórzy faceci sądzą, że nawet jak zapłacą

to mogą wsadzić chuja w pizdę

łącznie z jajami.

Lecz jakże kłóciła się ta wizja

z obecnym doświadczeniem.

 

Uwolniwszy się z jej z piczy

pomykałem przez Marii ciało niezmierzenie.

Jak na nieznane pole walki przypadkiem rzucony.

Poczułem się zatem jak kot.

Tyle ,że bez butów siedmiomilowych.

Przeciskanie się pod jej piersiami

zajęło mi dłuższą chwilę.

Różne myśli mi wtedy do głowy przychodziły;

walec – taran -czołg..

A zawsze przecież byłem pacyfistą

zagorzałym perypatetykiem!

Woląc odnajdywać raczej w spacerze

odmiennych doznań - sąd.

 

Teraz jednak chciałem Marii wszystko

co ujrzałem szybko opowiedzieć.

Skoro dotarłem wreszcie do jej ust.

Lecz ona wzięła mnie na swoją dłoń

i powiedziała , nie pozwalając dojść do słowa:

- Dobrze się sprawdziłeś mój mały!

- Dzisiaj chcę jeszcze więcej, bo przydałeś mi ochoty!

 

Wiedziałem ,że nic nie podlega już dyskusji

kiedy Maria mówi tak zdecydowanie!

A ponadto jej wyraz twarzy był taki zadowolony..

 

 

Bez słowa więc wyruszyłem w ponowną peregrynację.

Tym razem od dupy strony..

 

 

 

 

 

Oceń ten tekst
Janusz Gierucki
Janusz Gierucki
Wiersz · 30 kwietnia 2018
anonim