Alcestowi - Berneńczykowi wspaniałemu
Pomiędzy ruchliwym nosem a dyrygującym ogonem
kołacze się kudłata dusza, raczej myśląca inaczej
i niezupełnie przez nas rozumiana.
Narzucamy zwierzętom własną interpretację zachowania
przydajemy znaczenie własnych wzorców postępowania
i boleśnie przekonujemy się ,że odsłonięte zęby zwierząt
niekoniecznie zwiastują uśmiech.
Chociaż Konrad Lorenz nieustannie nam o tym przypomina.
Alcest nie mówi po angielsku ani w żadnym nam znanym języku.
Więc nie ma problemów lingwistycznych
i nie przejmuje się nigdy ortografią.
I wygląda na to ,że nie jest mu to wcale potrzebne do spełnienia.
Bo czy my potrafimy po zapachu obsikanej trawy poznać historię
przechodnia do 3 pokolenia?
Z zapałem godnych innych rzeczy antropomorfizujemy zwierzęta.
Lecz czyż psy w naturze chadzają do fryzjera?
Kiedy siadamy sobie z Alcestem w ogrodzie i patrzymy na niebo
śmieszą nas wyobrażenia ludzi na rozmowy z Obcymi
i przychodzi refleksja , że może najpierw z tym co żyje na ziemi
w końcu jakoś się do końca porozumiemy?
Wierzę w inteligencję zwierząt, w rozumność wszystkiego co żyje-
całej flory i fauny tego świata..
To ,że nie rozumiemy tego do końca to tylko nasz problem.
A przecież Alcest już dawno osiągnął to o czego ludzie nieustannie pożądają
Miskę strawy i wody, których regularnie mu dostarczam..
Prowadzę na obowiązkowy spacer, którego ode mnie wymaga nasza tradycja-
nawet jeśli deszcz pada..
I odnajduję go kiedy znajdzie sposobność do samotnej wędrówki.
Wiem ,że krępuję jego wolność i tłumaczę to potrzebą ochrony-
przed niebezpieczeństwami świata.
Z których podobnie jak i my – nie do końca zdaje sobie sprawę.
On zaś nadmiar troski łatwo machnięciem ogona - wybacza.
Zdając się nie przejmować nadmiernie rzeczami nie do przewidzenia.
Jako i my czynimy..
Tworząc bożków, byty abstrakcyjne co mają nam wyznaczać kierunek działania..
Sami dystansując się od nadmiaru myślenia i odpowiedzialności
za postępowanie swoje - wobec siebie i innych.
Dlatego pewnie na obrazach mistrzów „nieba” nie ma zwierząt..
Jakaż słaba musi być ta religia katolicka co boi się niezależności stworzeń
i ich pobytu w „niebie”..
chociaż św. Franciszek stanowi tu pewien precedens –
lecz nie znalazł przeciw temu idiotycznemu dogmatowi – wsparcia.
No i pewnie dzisiaj siedzi nudząc się w „niebie”-
bez ulubionych ptaków..
Nigdy nie uwierzyłem w abstrakcyjne bożki i gusła religii, co pragną myśleć za nas.
Natomiast wierzę w to co tu i teraz – wzajemna dobrą relację siebie z tym co żyje dookoła!
Bo wiem, że nikt nigdy nie ucieszy się tak na nasz widok, nawet kobieta ulubiona
tak jak tylko potrafi to zrobić dobrze traktowane zwierzę ..
Jestem Alcesta psem Pawłowa.
Dzięki za pamięć ....w innym wymiarze jest inaczej......i ślady pozostają ...ale nic to ...
''c'est la vie"
Co do twoich słów - pewien kłopot jest zawsze wtedy kiedy musimy się jakoś wytłumaczyć ze zdrady..