ucieczka w Bieszczad

Yaro

aleja brukowana co dzień po dziesięć godzin

drzewa od deszczu mokną ławki krzywe 

pourywane kosze i śmieci puszki świecą

w pół mroku nie widzę drogi

 

odchodzę w Bieszczadu strony 

Połonin szlak ogniem płonie 

dziewczyn zapach rozpala intuicję 

Księżyc na urwanej Wetlinie nitce

 

nadchodzę całkiem nowy

bez perspektyw ale piękne widoki 

piszę słowa wiersz jak bukowe berdo

koledzy czekają nieznanego 

 

odchodzę od murów miasta 

w którym im dłużej mieszkałem

tym stawałem się bardziej obcy

z nadzieją na nowe pragnę skonać  w Bieszczadach 

gdzie buk i sosna na krzyż nadają nadzieję

na lepsze zostawię

 

Oceń ten tekst
Yaro
Yaro
Wiersz · 19 listopada 2017
anonim