Przy drzewie figowym

bogna

Budda mnie zabił. Czym do diabła, jest
wojowniczy umysł i spokój ducha ?


Bez wojny, bez poświęcenia, jako kwarantanna
będę ożywiona - nie zemdlona przez wezwanie
wielkich pragnień.


Pogrzebię swoje kazania na promieniach słońca
po drugiej stronie świętego ogrodzenia.

 

Pieprzyć ten krem do opalania,
urodziłam się na mrozie, kto poza tym 
chciałby leżeć w upale, dla jakiegoś tam
koloru.

 

Spal most za sobą, Budda.

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Fatalny 2 głosy
bogna
bogna
Wiersz · 9 listopada 2017
anonim
  • abc
    Najciekawsza jest ostatnia linijka, od tej rzeczy zacząłbym budować konstrukcję.

    · Zgłoś · 7 lat temu