nadciąga cicho skrycie
naciąga zima sypie obficie
okryje płatkami śniegu pola
sople lodu na rynnach
ciężkie jak łzy dziecka
gdy chce loda
byle by nie przeginała
Ksawery powiadają
zakłóci spokój i tak spłoszonej duszy
zwierzyna szuka miejsca by przetrwać
byle do wiosny radosnej jak twoje oczy
ze śniegiem są pewne skojarzenia
ja ich nie mam
ulepimy bałwana lepszego od ciebie
takiego z marchewką oczka zwęglone
wszystko nietrwałe jednak pamiętam
gdy jest zima są święta