Podróże: Kijów-Radivilov-Lwów

Janusz Gierucki

 

Bywa, że i policja niesie dobrą nowinę.

100 wiorst przed Lwowem i 150 na godzinę.

W nagrodę za osiągi na ukraińskich drogach-

jedyne 16 hrywien.

Bo prawdziwy podróżnik dobry kontakt

z każdą policją świata zawsze mieć powinien.

Dlatego po chwili gnaliśmy już za ich wozem na sygnale

do wioski gdzie mieszkał ich brat-łata (Siergiej - posterunkowy)

właściciel Moskwicza (410H 4x4 , absolutny unikat)-

właściwie nie targował się wcale.

Dlatego zostałem wydelegowany do transakcji opicia

i bez przeszkód sprawnie się z zadania wywiązałem.

Bez trudu nawiązując właściwe kontakty.

 

Zacnemu gronu miejscowych pijaków

osobiście przewodził kierownik lokalnej piekarni.

Honory czynił także mój przelotny przewodnik

cały w orderach.

Jak to jest w zwyczaju u naszych wschodnich meneli.

Litr samogonu ledwo starczył za toast, jak zwykle

za wasza i naszą, no i sojusz międzynarodowy

na cześć innostrancow - poljakow

co pierwsi wsparli kolor pomarańczowy.

 

Właśnie wtedy do towarzystwa dołączyła Ona.

Ksenia – praprawnuczka Bohdana..

Lokalna piękność i metresa kierownika piekarni.

Zatem przyszło mi czynić zwielokrotnione honory gościa

stawiając suszone rybki i kolejną flaszkę.

Słowiańska gościnność ustalała hierarchię toastów.

 

Ksenia już po drugiej butelce postanowiła

rzucić piekarza, męża i ojczyznę!

Jak zwykły to czynić te kobiety co zawsze wierzą

w spełnienie swych pragnień dzięki swej inicjatywie.

Od tej chwili w konwersacji biesiadnej przewodziła - Wolność.

Nikt nie słyszał o Wołyniu.. 

Nie mieli wiedzy także o tym

co oznacza nazwa Radivilov – miejsce zacnego spotkania.

 

Z pewnym  zapałem przyszło mi zatem tłumaczyć

trudne historycznie powikłane proweniencje..

Lecz nie odniosłem wrażenia aby ich to specjalnie zajęło.

Może jedynie na chwilę, na hasło –wolność kozacza..

Lecz teraz ja o Jeremim przez subtelność już nie wspominałem.

(aby nie psuć atmosfery przyjęcia)

i resentymentom nie uwłaczać.

 

Bo i tak już po chwili - mnie

sukcesora wszystkich błędów

Rzeczypospolitej Obojga Narodów

pierwszego wniesiono do auta.

Ksenia po kozacku abordażu

tylnej kanapy dokonała sama.

Choć, jak później słyszałem

spotkało się to z gwałtownym protestem piekarza.

Podobno wołał już mniej gościnnie -

К черту з вами a ти Ксенія - сучий пішов на хуй..

 

I w tej magicznej atmosferze spotkania postunijnego narodka

(co pierwsze unie europejskie zdeprawował gładko)

daliśmy się uwieź(ś)ć do Lwowa tak łatwo

jak to możliwe tylko w klasyku Audi 90 quattro.

(który prowadził Seba, miłośnik off road’u i kozackich stepów)

W radio grała nam skoczna muzyka.

Zapoznany Tymko śpiewał chórem swój największy przebój

 

..Hej, hej, hej sokoły

omijajcie góry, lasy, pola, doły..

 

Tymczasem czułe usta Kseni sposobiły mojego sokoła

do wzlotu ku nieznanym rejonom historycznych penetracji.

 

 

 

 

 

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Doskonały 3 głosy
Janusz Gierucki
Janusz Gierucki
Wiersz · 9 lipca 2017
anonim
  • Yaro
    Ach ta Ksenia krasiwaja :)pozdrawiam Januszu...

    · Zgłoś · 7 lat temu