przed zmierzchem...

edward jan unicki

 

nakarm mnie sobą

 

zmysłami otul
i w potrzebie
rozwiąż
języki zawiązane zapomnieniem

 

pikantnym cięciem

 

wyprowadź na szczyt
szlakiem czerwonym
od rozwoju zdarzeń

 

nieprzemyślanych
zagubionych w rzece doznań
chwil
niepożałowanych grzechem pierwszych ludzi

 

nakarm mnie sobą

 

oznacz śladem pożądania
brocząc w niezrozumieniu
czasu nader właściwego

 

czasu
w zakrzywieniu rzeczywistości namiętnej
beztrosko rozpływającego się
wśród wód twojego
ciała

 

nakarm mnie sobą

 

z likierem wiśniowym wymieszaj pocałunki
opadające niczym płatki śniegu
na wstydliwie rozpalone lica

 

nieprzytomnie

 

nakarm mnie
nim ostatnie sekundy
ulecą niesione na ostrzach
jaskółczych skrzydeł
zwiastując burzę

 

nakarm mnie
sobą

 

---

2016-06-27 edek j. unicki @czyimisoczami.pl
 

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Doskonały 1 głos
edward jan unicki
edward jan unicki
Wiersz · 4 lipca 2017
anonim