Nieznajomy...

Rafał

Patrząc przez okno na mijane puste pola i łąki, nawet nie zauważyłem, kiedy się dosiadł. - Szanowny pan pozwoli - wyrwał mnie z zamyślenia miły, aksamitny głos. - Oczywiście, proszę bardzo - wskazałem mu miejsce, choć było jedyne wolne w całym wagonie. Siedziałem w nowoczesnym wagonie bezprzedziałowym i tylko jeden fotel z nowoczesnego materiału był obok. - Tak trudno dziś znaleźć wolne miejsce - kontynuował nieznajomy, pakując solidną walizkę na półkę - że chcąc nie chcąc człowiek się musi zastanawiać w ogóle nad sensem korzystania z państwowych jeszcze w połowie kolei. A pan daleko? - Ja do Poznania, z Krakowa jadę. - Weekendzik w grodzie Kraka? - Do dziadka pojechałem, ma prawie sto lat i wymaga opieki, mama zmęczona, a opiekunka omal nie złamała kości przedramienia, gdy runęła jak długa na oblodzony chodnik... - mówiłem, a przybysz słuchał niezwykle uważnie, jakby słyszał mowę ludzką po raz pierwszy. - Wiem, już z nią lepiej. A wie pan, że niedługo nie będzie śniegów, lodu i zamarzniętej ani jednej rzeki? - mówił, a ja intensywnie zacząłem się zastanawiać nad sensem pierwszej części jego wypowiedzi. "Skąd on wie, że z nią istotnie lepiej?" - myślałem, a tamten ciągnął, że zatrute rzeki, morza i oceany prędzej czy później objawią swój "dies irae". Właśnie tak się wyraził, jakby był świeżo po lekturze słynnego poematu Kasprowicza sprzed stu z górą lat. Nieźle, wyjeżdża od razu z końcem świata. Znowu jakiś...Ale właśnie wtedy ni stąd ni zowąd zauważyłem, że nieznajomy, który się nawet nie raczył przedstawić, nachyla się do mnie i pyta: "Chciałby się pan wyspowiadać?", na co pytam, czy jest księdzem, a on że jest i nawet więcej, więc odpowiadam, że chętnie. I tak miałem iść do spowiedzi. 

Po chwili szeptem opowiedziałem mu całe życie świadome i otrzymałem rozgrzeszenie. Za pokutę miałem nauczyć się ładnie pisać. Dla chwały Bożej i pożytku ludzi. Kiedy nieznajomy skończył udzielać błogosławieństwa, nagle otworzyły się mi oczy i zrozumiałem. Ale jego już nie było na fotelu obok. Spojrzałem w przód wagonu i do tyłu - nigdzie nieznajomego, którego długie włosy coś mi niejasno przypominały. W powietrzu poczułem tylko zapach wiosny i świeżo ściętych fiołków. I wtedy zrozumiałem wszystko...

 

Oceń ten tekst
Rafał
Rafał
Opowiadanie · 16 lutego 2019
anonim