Dziennik zapis nr 500

Marek Kielgrzymski

W cierpieniu świata się zagubisz                                                                

na białej karcie myśli

wszetecznic tabuny  ornamenty szyi

W cierpieniu świata się zagubisz

niewiele wart dreszcz

podskórne źródło wiary         nagi drut bo-jaźni

 

 

3:30 Dotknę twoich ust i pomyślisz, że jestem fałszywy.

3:45 Wszystkie krzesła skrzypią. Poznałem S., ale to sukienka na lato.

3:50 Jestem cukrzaną kakofonią na usługach aniołów. Anielski to jest biznes.

4:00 Telefonuję do boga, ale zazwyczaj nie odbiera.

Bywam nieprzyjemny, mimo że milczę. Chodzi o rodzaj spojrzenia.

4:10 Zgiełk ludzi we mnie.     

4:40 W poniedziałek byłem naraz: szczęśliwy i przygaszony.

5:40 Jestem przeraźliwie obecny w sobie.

6:35 Smutek. Patrzę na listwę podłogową i puste butelki.

7:11 Ktoś dobijał się do drzwi. Cóż to za pomysł, żeby mnie odwiedzać o siódmej rano!

7:30 Pusto wokół. Chciałbym, by ktoś był obok mnie. Nie myślę o nikim konkretnym. Myślę o kobiecie.

7:40 Żałość jakaś. Spieprzyłem sprawę z O. Teraz mogę pluć sobie w brodę. Zapluję się cały. Jednakowoż nastrojów sobie nie dobieram.

7:58 W Dworku Sierakowskich dzisiaj wernisaż. Będzie dużo wina.

8:11 Patrzę w sufit. Zdjąłem z siebie wszystko, a i tak gorąco.

8:25 Edelkirsch. Czytam listy od przyjaciół.

9:00 Czy to możliwe, że jest coraz ciemniej? Przecież miał wstawać dzień...

Muszę odnaleźć jakąś kobietę, która pokocha mnie prawdziwie. Będzie pięknie zbudowana i codziennie będziemy owijać się wokół czasu. Czas przyspieszy.

Zakocham się w NIEJ!

9:00 Wciąż dziewiąta.

9:11 Mam problem z jutrem; nie wiem, czy przybędzie.

9:40 Wreszcie zapłonęła żagiew moich myśli. I nic.

9:50 Zmieniłem otoczenie. Siedzę w ubikacji.

9:55 Blask.

10:23 Pojutrze grają „Pancernika Potiomkina” w żakowskim DKF-ie.

10:28 Refren jakiejś piosenki.

10:40 Gdybym powiedział, że poczyniło mi się smętnie, gdym pomyślał o tych kilku kobietach w moim dotychczasowym życiu, powiedziałbym nieprawdę. Gdybym mówił, że ta myśl wewnętrznie mnie rozradowała, byłoby to jawnym kłamstwem. Jeślibym wspomniał o tęsknocie - trafiłbym w sedno.

10:50 Zerwał się wiatr, otworzył drzwi balkonowe i chybnął popielnicą. Wysypały się wszystkie złudzenia, które od nocy hołubiłem.

W międzyczasie: podciąć sobie żyły, ot głupi pomysł.

 

Oceń ten tekst
Marek Kielgrzymski
Marek Kielgrzymski
Opowiadanie · 22 grudnia 2018
anonim