Zmierzch

Marek Kielgrzymski

   Powietrze – jeśli tylko zechce – brunatnieje. Palcami powalanymi gliną zagina krawędź dnia, chwilę miętosi ją, niespiesznie nasączając wilgocią.  Zapachy zamieniają się rolami, błogość uwalnia się z ziemi. Zorganizowane molekuły sycą swe uwarunkowania. Postać zmienia się   w krótkiej przerwie – gdy droga momentu kończy się, a chwila jeszcze nie zaczyna.

 Noc gasi to widowisko;  doskonałe przymierze.

 

Oceń ten tekst
Marek Kielgrzymski
Marek Kielgrzymski
Opowiadanie · 22 grudnia 2018
anonim