(z pamiętnika błogosławionej AP, mojej rodzonej młodszej siostry, istoty najtkliwszej
i wrażliwością wybijającą się poza przeciętność)
list 1 o zagładzie, lub rozpierdoleniu więzienia bombami wodorowymi
w drobny mak !
***
Kiedyś przeczytałam o restauracji gdzieś w Azji, gdzie zwierzęta
siedzą w klatkach okaleczone, bo klienci wybierają ich fragmenty jako danie.
Łapy, oczy , jądra. Gaszą te rany żelazem.
Kucharze odchodzą na zasłużoną emeryturę.
Przychodzą nowi, młodzi zdolni.
Później przeczytałam w książce za zeta o zamiennikach.
Dorodnych klonach burżujów.
Dobrze odżywione, wysportowane Biokopie po kolei tracą ręce, nogi, oczy.
Metody lekarzy są coraz lepsze, ludzie ryzykują.
Młodość musi się wyszumieć, transplantologia się rozwija.
Wreszcie wujek opowiadał mi o upośledzonym synu z którym nie radzi sobie
2 sanitariuszy, jak się rozjuszy- mówił to z dumą,
w naszej rodzinie to się rodzą tęgie chłopy. Boję się Matiego od dziecka,
teraz panicznie. O mało nie zabił swojej młodszej siostry, wujek ma teraz dwoje upośledzonych dzieci.
reasumując, nie mam zamiaru rodzić dzieci, obojętne debili, czy nie.
a, jeżeli będzie potrzebny ochotnik,
który ma wcisnąć ten mityczny czerwony guzik,
który wszystko rozpierdoli i rozrzuci w kosmosie to się zgłaszam, choćby dziś.
kocham i pozdrawiam siostrzyczko,
tylko ty rozumiesz i czujesz jak ja :)