noc
idę sobie z dziurą w sercu z dziurą w głowie,
trochę zmartwień, jak garść zleceń.
i utonę dziś wieczorem. nie chcę dłużej być potworem
, ani cudzym semaforem, tylko śmierć, jak śmieć.
śmie otworzyć to i owo. moje oko. me oczęta.
ja to spiszę, nie spamiętam.
łazim wciąż jak bezmyślne myślobydło,
jak roboty jak aktorzy i aktorki jak narkotyk,
coraz słabszy jest to dotyk.
wystrzel prosto w głupią mordę to nic.
czysta rana poszarpana, ból spraw,
jak spaw- zrośnie się. świeży ślad.
otchłań myśli niech się przyśni,
to niezdrowe pochodzenie życia,
gdzieś daleko, życie z dala, na granicy
i bez celu głupi cwelu. bezcelowe.
cela celów, to jest język korporacji.
to więzienie bez strażników, nikt
nikogo nie pilnuje. na noc w domu.
czasem wolni. uciekają. dobrowolny powrót zaraz potem.
no i jeszcze sobie chwalą. grubi i chudzi.
bezguście ukryte za różnorodnością.
zebrania wiary maszyn i produkcja bzdur.
radosne stworzenia uwięzione w śmiertelnych powłokach
dla bezpieczeństwa w szklanych biurach i kredytach,
w sztucznych majtkach z piwem w ręku. chwilowi i chwilówki.