My z Jamestown Bicz

laura

 

Na tej oto obczyźnie gryzę wdowi chleb.
Niebo, ptak, czereśnie- leżę na wznak,
oko moje formatuje krajobraz w trzęsawiskach.

Wieś moja bliska, i lody z zielonej budki
smaki dzieciństwa, jak Litwa co nie zginie.
Likierek podpijany u wujostwa i rózgi.

Wcirusy ileż tego było, za ucho tarmosili, bili.
Płytkie sadzawki i komary, noce i dnie, nenufary.
Kościółek biały, pierwsze wino, ułański śpiew.
Baby w głupich czapkach nieprzystojne i ja.

Cały na niebiesko w mundurze i berecie krzywym,
za plecami śmierć, mogiła ciemna nad oceany.
Nie zdążę na ojczyźniany piaszczysty brzeg,
żal żem ruszył po dolary, iżem szczezł niepochowany.

 

 

Oceń ten tekst
laura
laura
Dramat · 19 lutego 2019
anonim
  • Mi Lo
    parskłem. i dobrze. tym razem naprawdę polecam.

    · Zgłoś · 5 lat temu